dlugo to nie trwalo. krotko wlasciwie tez nie. zamiast 8 godzin, jakos kolo 10ciu. pociag z kl wyjechal punktualnie o 23. i szlo mu chyba calkiem niezle. przed meta jednak motyw w stylu pkp - 2 godziny w polu robia lepiej na krazenie. tu 2 godziny na dworcu, wlasciwie juz w singapurze - wplaw moznaby - na pewno tez maja swoja nieoceniona wartosc. potem tylko standardowa inforamcja na karcie wjazdowej - ze za przemyt narkotykow kara smierci. moze joincika...? Tatku? :)
dalej jeszcze zaskakujacy plakat z obrazkami i napisami sugerujacymi, ze wwiezienie KAZDEJ ilosci alkoholu podlega clu. w naszym przypadku - miedzy 24 a 48h - 100 dolarow singapurskich (czyli jakies 70kilka usd - za kilka flaszek??). wlasciwie moglem przekonac panstwa celnictwa, ze jakby co, to ja ten alkohol moge wwiezc na zdecydowanie krocej, i ze jesli ktos chce sie napic, to jezeli pan pozwoli, z przyjemnoscia. ale. nie badzmy peweksami, nie przeliczajmy alkoholu na podatki. na palcach i po cichu nikt sie niczego nie dowiedzial, przeswietlenie tez nie dowiedzialo, i wszystko pieknie, a dowody przestepstwa - przynajmniej w czesci - wieczorem sie rozeszly.
ale, tyle celnikowania.
potem bylo juz:
http://www.youtube.com/watch?v=WV02nP9PLnQ
new york, new york :]
ok, nie bylem w specjalnie wielu miejscach na swiecie. w kolejnych paru specjalnie moze mi sie nawet nie podobalo. ale. jesli dwa byly lepsze niz najlepsze, przy tym podobne poniekad - to tu i tam, singapur i nyc. rzeczy tu tez maja duze. domy duze. rzeke. nie taka duza, ulice duze, samochody nie bardzo, dobrego tlumu na chodniku nie ma. (z innej beczki - w kl wlasciwie nie ma chodnikow, tam chodzi sie sila woli). parki, srarki, jeziora. jest male i duze. swiatynie przydymiaja drapacze chmur - o ile spojrzy sie przez ten wazon, do ktorego wkladaja kadzidla, china town na tle wiezowcow, goscie w krawatach i goscie z zarowka na czole. tak roznie, ze nie przeszkadza nawet mi, ze tak czysto. drzewno i szklo, tysiac kolorow na krowach, lwach, panu, pani z siedmiorgiem rak w swiatyni czegos i 'zielone' na rynkach 5 ulic dalej.
jest tak nadmiejsko, ze nawet julek bylby za. serio. tydzien w nyc, tydzien tu i tydzien. gdzies, na pewno jeszcze gdzies jest lepiej niz najlepiej. tak bym na wakacje. singapur nyc bije pogoda, nyc ma klimat chodnikowego tlumu. tu zawsze zjesz cos, co okaze sie dziwnie dobre, w nyc piwo nie wycisnie lez swiadomscia, ze za kazdy lyk mozna by przyjac niezly posilek. tu i tam jest wielko. serio. nadmiasta :]
nogi mi podeszly do szyi. 3 dni w kl i 2 tu to jakies 40 km spacerow. i tylko kawalek basenu i wcale plazy.
ale. bilet na bali jest. 2.12 - 7.12. plaza.